czwartek, 23 czerwca 2016

Efekty "odwalutowania" należy oceniać na poziomie grupy Commerzbank



Z kredytami "frankowymi" nie byłoby dziś problemu, gdyby nie kryzys gospodarczy, który ujawnił się w 2007 roku i trwa do dzisiaj. Gdyby nie ten kryzys, Polska zapewne weszłaby w 2009 roku do strefy euro. Nie byłoby europejskiego QE. SNB nie musiałby najpierw zamrażać a potem uwalniać kursu CHFEUR, co skutkowało "frankowym szokiem" z 15. stycznia 2015 r. Stopy procentowe byłyby dodanie. A marże pożyczek, którymi mBank finansował akcję kredytową nadal utrzymywałyby się wraz z kosztami CDS-ów na polski dług poniżej 0.2%. mBank mógłby zmieniać oprocentowanie kredytobiorcom "starego portfela" wraz z ruchami LIBOR CHF, gdyż marże kredytowe byłyby wyższe niż koszty pożyczek. Kurs CHFPLN a potem CHFEUR pewnie w 10 lat by wzrósł o jakieś 10%-15%, co jednak nie powodowałoby gwałtownych reakcji kredytobiorców. Ba, kredytobiorcy pewnie puściliby bankowi płazem uzyskiwanie ekstra przychodów w postaci "spreadów", a ustawa "antyspreadowa" nigdy by nie powstała.

Ale z powodu zachłanności banków - w tym Commerzbank i przejętego przez niego Dresdner Bank - kryzys wybuchł.

Aby powstrzymać upadek jednego z dwóch najistotniejszych dla niemieckiej gospodarki banków, niemiecki rząd musiał w 2009 r. praktycznie znacjonalizować Commerzbank.

Motywacja mBanku i Commerzbanku była - przynajmniej do połowy 2007 roku - inna od tej, jaka kierowała udzielaniu kredytów typu sub-prime w Stanach Zjednoczonych.

Nie zmienia to jednak faktu, że mBank z pomocą Commerzbanku stworzył i sprzedawał produkt, który nie był dopasowany do potrzeb i możliwości klientów-konsumentów, oraz nie podjął żadnych działań by zmniejszyć ryzyko swoich klientów, gdy pojawiły się sygnały możliwych problemów. mBank nie oferował żadnych narzędzi pozwalających ograniczyć ryzyko walutowe klientów (wciskał za to produkty strukturyzowane związane z opcjami walutowymi). mBank nie oferował i nie promował możliwości zmiany parametrów kredytu, gdy okoliczności takie działanie sugerowały (mimo że jego dział analityczny sporządzał różnego rodzaju prognozy ekonomiczne i dot. klas aktywów). Wręcz przeciwnie, w 2008 roku, kiedy kurs CHFPLN wykazywał już mocno podwyższoną zmienność, mBank zwiększał "frankową" akcję kredytową, przez co świadomie narażał klientów na prawdopodobną stratę.

Przy ocenie udzielania kredytów "waloryzowanych" przez mBank w 2008 roku trzeba postawić pytanie o klasyfikację prawną tego działania. Bank był wtedy świadomy zarówno załamania na amerykańskim rynku giełdowym, jego głównych przyczyn, jak i ekstremalnego przewartościowania złotego. Dodatkowo, plany dotyczące wejścia Polski do strefy euro zaczęły wtedy być stawiane pod znakiem zapytania. W pierwszej połowie 2008 r., Commerzbank udzielił mBankowi pożyczki o wartości odpowiadającej co najmniej 1.5 mld CHF.

Commerzbank zarabiał zarówno na marży powiązanych z CHF pożyczek EUR, które udzielał mBankowi, różnicy oprocentowania w Szwajcarii i Strefie Euro, dywidendach otrzymywanych od mBank, a także wzrostowi kursu akcji mBanku. Dlatego efekt "odwalutowania" kredytów "frankowych" należy w przypadku mBanku oceniać na poziomie grupy Commerzbank.

środa, 22 czerwca 2016

mBank mógł prezentować prognozy dotyczące kursu CHFPLN, ale mu się nie chciało




mBank w późniejszych latach "frankodawania", a szczególnie wtedy gdy kurs szwajcarskiej waluty zaczął się zachowywać "burzliwie", przedstawiał kredytobiorcom analizy przygotowane przez podmioty zewnętrzne, jak na przykład "Informację o ryzyku walutowym i ryzyku stopy procentowej dla kredytobiorców hipotecznych". Materiał ten został przygotowany przez Fundację na rzecz kredytu hipotecznego, w której Radzie Programowej znajduje się aż dwóch przedstawicieli mBanku. No ale mają w końcu prawo, zasiadać gdzie chcą :)

Gorzej, że analiza, którą mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom koncentruje się na wysokości rat a nie zadłużeniu kredytobiorcy. I nawet w zakładanych scenariuszach skrajnych pokazuje wyższość kredytów "waloryzowanych" nad złotówkowymi. No bo w tych drugich czai się przecież groźny WIBOR ;)

W poprzednim poście napisałem, że mBank nie prezentował możliwych scenariuszy kształtowania się kursu CHFPLN, bo nie był w stanie ich przewidzieć. To dość dziwne stwierdzenie ze strony banku, który od dawna posługuje się wieloma mniej lub bardziej złożonymi instrumentami finansowymi i ma "matkę" (Commerzbank AG), która jest w tym jeszcze bardziej biegła.


Symulacja historyczna kursu CHFPLN

Przygotowanie symulacji zachowania kursu walutowego nie jest - jak teraz wiem ;) - rzeczą bardzo trudną.

Kredyt zaciągałem w IV. kwartale 2006 r. Od denominacji złotego, która miała miejsce w styczniu 1995 roku, było zatem dostępnych niemal 12 lat danych historycznych dla pary CHFPLN. Posługując się tymi danymi, można było zatem sporządzić np. następującą projekcję sięgającą czerwca 2016 r,:


Jak widać, kurs CHFPLN (czarna krzywa) dość szybko oddalił się od najbardziej prawdopodobnej ścieżki (ciągła czerwona krzywa) i obecnie znajduje się w okolicach 80% kwantyla (pomarańczowa kropkowana krzywa). Oznacza to, że z punktu widzenia października 2006 roku, obecny poziom CHFPLN miał prawdopodobieństwo mniejsze niż 20%. Spodziewany w październiku 2006 r. kurs CHFPLN na 15. czerwca 2016 r. wynosił 3.36 zł.

Jestem (niemal) pewien, że mBank (a w roku 2006 r. - BRE Bank) był w stanie przygotować znacznie bardziej realistyczną (zob. zastrzeżenia metodologiczne na końcu posta) symulacje kursu CHFPLN i prezentować ją potencjalnym kredytobiorcom. Ale tego nie robił.

Jak wspomniałem na początku posta, w latach "frankowego boomu", mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom "miękkie" analizy, które nadal pokazywały że kredyt "frankowy" zaciągany przy kursie 2 zł/CHF jest korzystny dla kredytobiorcy.

Gdyby mBank raczył sporządzić wtedy symulację dla kursu CHFPLN, wyglądałoby to groźniej...


Na koniec czerwca 2008 r., spodziewany kurs na 15. czerwca 2016 r. wynosiłby 2.75 zł, czyli 37% powyżej kursu zaciągnięcia. Rzeczywistość była jednak bardziej złośliwa, i kurs CHFPLN znajduje się obecnie powyżej kwantyla 95%, czyli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia w ramach tej symulacji jest mniejsze niż 5%. Mówiąc prościej - kurs w wysokości przekraczającej 4 zł praktycznie nie mógł się zdarzyć, a osobę która by go na tym poziomie prognozowała należałoby uznać za niepoprawnego czarnowidza.

To co jednak jest dodatkowo groźne dla symulacji wyliczanej dla danych historycznych kończących się w czerwcu 2008 roku, to gigantyczne odstępstwa kursu do kwantyla 95%, które wystąpiły w 2009, 2011 i 2015 roku. Takie odstępstwa - poczynając od pierwszego z 2009 r. - sugerują, że dla tych danych model jest "źle skalibrowany", zatem wnioskowanie w jego oparciu jest praktycznie niemożliwe. Należy także przypuszczać oddziaływanie innych czynników niż sam kurs walutowy. Tak drastyczne odstępstwa nie występują w symulacji wykonanej na danych 1995-2006.


mBank mógł prezentować prognozy

Jak wynika z powyższych rozważań, mBank mógł - gdyby tylko chciał - prezentować rzeczowe analizy dotyczące możliwego przyszłego kształtowania się kursów walut.

Ale mogły one odstraszać kredytobiorców od zaciągania kredytów "waloryzowanych".  Tymczasem kredyty "waloryzowane" miały wyższą rentowność niż "czysto złotówkowe", w związku z czym mBankowi zależało na ich udzielaniu...


Symulacja kursu CHFPLN do 2030 r.

Na koniec, zdając sobie sprawę z zastosowywanych w konstrukcji symulacji uproszczeń (zob. zastrzeżenia metodologiczne oraz uwagi do modelu pracującego na danych 1995-2008), pozwoliłem sobie przygotować prognozę kursu CHFPLN do czerwca 2030 roku.

Prognoza opiera się na danych od stycznia 1995 roku do połowy czerwca 2015 roku, co daje ponad 20 lat obserwacji. Wybór czerwca 2015 r. wynika z potrzeby odczekania pewnego okresu od szoku wywołanego uwolnieniem kursu CHFEUR przez SNB. Równocześnie wybór tej daty pozwala sprawdzić dopasowanie symulacji do danych rzeczywistych w okresie ostatniego roku. Jak na razie, tj. do 20. czerwca 2016, kurs CHFPLN porusza się bardzo blisko ścieżki największego prawdopodobieństwa.


Model z pewnością wymaga usprawnień, a obliczenia trzeba powtarzać w oparciu o nowe napływające dane, ale w oparciu o dostępne dane i wykorzystywany model można przypuszczać, że:
  • kurs CHFPLN będzie w czerwcu wynosił 4.88 (p=50%), choć może wzrosnąć do 5.94 (P=20%)
  • nie należy się jednak spodziewać wzrostu CHFPLN powyżej 7.31 (P=5%)
  • z drugiej strony, spadek CHFPLN poniżej 3 jest mało prawdopodobny (P~10%)
  • nic na razie nie wiadomo na temat wysokości LIBOR CHF



Zastrzeżenia metodologiczne

Przygotowana symulacja kursu CHFPLN bazuje wyłącznie na danych historycznych dla CHFPLN od stycznia 1995 do momentu rozpoczęcia prognozowania. Symulacja polega na bootstrapie ciągów zwrotów logarytmicznych o długości wynikającej z rozkładu geometrycznego. Bootstrap jest wykonywany 10 tys. razy.

Symulacja nie bierze pod uwagę między innymi różnic w stopach procentowych WIBOR i LIBOR CHF, zmian tych stóp procentowych, ani zachowania na innych parach walutowych, mogących mieć wpływ na kurs CHFPLN.


Pełna nieświadomość ryzyka walutowego mBanku




Banki, w tym mBank zasłaniają się tym, że nie były w stanie przewidzieć zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka w stosunku do polskiego złotego.

W niedawnym wywiadzie dla gazety "Rzeczpospolita", prezes mBanku - Cezary Stypułkowski - pisze, że "[t]o oczywiste, że działające w Polsce banki (...) [nie mogły w] żaden sposób (...) przewidzieć [zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka względem polskiego złotego]."

Prezes dodaje że "[r]ównież banki, a przynajmniej mBank, wymagały od kredytobiorców oświadczeń takich jak to nasze, w którym padają następujące słowa: „Pracownik banku przedstawił mi w pierwszej kolejności ofertę kredytu hipotecznego w polskim złotym. Po zapoznaniu się z tą ofertą zdecydowałem, iż dokonuję wyboru oferty kredytu denominowanego w walucie obcej mając pełną świadomość ryzyka związanego z tym produktem".

Mam w tym miejscu dwa pytania do prezesa Stypułkowskiego.

Po pierwsze, jak mBank mógł przedstawić kredytobiorcy porównania ofert kredytów złotówkowego i "denominowanego", skoro bank nie był w stanie - jak twierdzi prezes Stypułkowski - przewidzieć zdarzeń, które mają wpływ na kurs franka szwajcarskiego? Bez projekcji możliwego zachowania kredytu "denominowanego", porównanie go ze złotówkowym nie jest możliwe. Na podstawie słów prezesa, i praktyki, mBank nie był zatem w stanie przedstawić zestawienia kredytów złotówkowego i "denominowanego", by kredytobiorca mógł dokonać świadomego wyboru.

Po drugie, skoro mBank - jak twierdzi prezes Stypułkowski - nie był w stanie przewidzieć wydarzeń, które mogą mieć wpływ na zachowanie franka szwajcarskiego, to jak można oczekiwać, że kredytobiorca-konsument jest w stanie wziąć na siebie ryzyko kursowe, dysponując znacznie mniejszą wiedzą niż bank?

Na marginesie, mBank nie oferował kredytów denominowanych, a twory nazywane kredytami "waloryzowanymi", którym bliżej jest do kredytów indeksowanych. Samych kredytów waloryzowanych nadal nie ma w Prawie Bankowym, pomimo jego "antyspreadowej" nowelizacji w 2011 roku. Ponadto, mBank sam stwierdził, że nie udzielał kredytów walutowych.

A tutaj, jak można szacować przyszły kurs walutowy, bez znajomości zdarzeń, które mają na niego wpływ. No ale chyba nie muszę tego profesjonalnemu bankowi, za jaki uważa się mBank, tłumaczyć.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Pierwsze posiedzenie prawdopodobnie 31. sierpnia


Sąd Okręgowy w Łodzi wstępnie wyznaczył termin pierwszego posiedzenia w sprawie "Grupy na Frank" na 31. sierpnia 2016 r. (środa).

Termin ten może jeszcze ulegać zmianom, z uwagi na działania podejmowane przez mBank, który od samego początku stara się stosować obstrukcję.

W pozwie uczestniczą obecnie 534 osoby, a kolejne rozszerzenie grupy jest planowane na sierpień.

Osoby posiadające kredyt "waloryzowany" CHF w mBanku mogą się kontaktować z kancelarią, która przygotowała pozew.

Podstawowe informacje o pozwie znajdują się tutaj.


piątek, 17 czerwca 2016

Szkic wezwania do próby ugodowej z mBankiem w sprawie umowy "waloryzowanej"



Zanim na dobre rozpęta się sądowa batalia, może warto spróbować ostatniej z "pokojowych" dróg, jaką jest postępowanie ugodowe?

mBank jest zbyt dumny, więc ja mogę pierwszy wyciągnąć w jego stronę rękę :)

Biorąc poprawkę na to, że pełnomocnicy banków nie chcą negocjować i niemal nigdy nie pojawiają się na posiedzeniach dotyczących postępowań ugodowych, w celu minimalizacji kosztów przygotowany szkic zakłada Wartość Przedmiotu Sporu (WPS) w wysokości 10,000 zł.

Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, przy sprawach o WPS nie przekraczających 10,000 zł, opłata sądowa wynosi 40 zł. W przygotowanym szkicu wezwania do próby ugodowej, wskazaną Wartością Przedmiotu Sporu jest zadośćuczynienie odszkodowanie w wysokości 10,000 zł, którego kredytobiorca, w związku z zawartą z mBankiem umową kredytu "waloryzowanego" domaga się od banku. Poza tym mBank miałby dokonać restrukturyzacji kredytu "waloryzowanego" na zasadach określonych w ugodzie.

Zaznaczam, że jest to pierwszy szkic wezwania, czekam na opinie prawne na jego temat, i przed złożeniem mogą następować zmiany w jego treści. Ale jakby mBank zdecydował się rozmawiać w oparciu o ten szkic - zapraszam :)

BTW: Każda osoba może zamieszczać komentarze w dokumencie:

https://docs.google.com/document/d/1ccuE9RbImMnJrldF1Jn9aoXtdXdxYv79ZV09mG3e7ek/edit?usp=sharing